Gdy zakładałam ten blog 28 lutego 2011 roku, robiłam to z innym zamysłem w stosunku do tego, w co się ten blog przekształcił. Wtedy, w lutym, byłam po kilku miesiącach spędzonych w szpitalach, w niewyobrażalnym stresie i zmartwieniu, w niewygodach, w niewyspaniu.
Od dwóch miesięcy mieszkaliśmy już z Jasiem na Salwatorze, jednak w odosobnieniu, co bardzo mi doskwierało. W sumie było to milion razy lepsze niż pobyt w szpitalu, jednak cały czas wtedy żyłam ze świadomością, że Jasia na 90 procent czeka przeszczep szpiku. Co więcej, ja nawet chciałam, żeby się okazało, że ma tę wadę genetyczną układu odpornościowego, żeby miał przeszczep i żeby było w końcu wiadomo, co Jasiowi dolega, bo nasze życie w niewiadomej, na antybiotykach, w ciągłym zagrożeniu i bez jasnych perspektyw było jak siedzenie na bombie.
I z tej samotności, z tego stresu postanowiłam założyć pamiętnik, w którym mogłabym się uzewnętrznić, wyrzucić z siebie te złe wspomnienia, przepracować to jakoś. Jednak szybko po tym, jak blog wystartował, dowiedzieliśmy się, że Jasiek nie ma wady genetycznej, a potem, małymi kroczkami, że jest (prawie) zdrowy, a blog z pamiętnika mamy przerodził się w pamiętnik Jasia i miejsce, w którym można go spotkać.
Blog to jedna z lepszych konsekwencji Jasia przejść. Teraz bardzo się cieszę z tego, że mam udokumentowany rok z życia Jasia, że mogę w łatwy sposób przypomnieć sobie jak wyglądał i co robił mój synek kilka miesięcy temu, a także, że mogę dzielić się radościami, smutkami i zdjęciami Jasia z najbliższymi, którzy nie są najbliżej ;)
Ale ten czas leci! |
Życzymy kolejnych blogowych rocznic :) i dużo zdrowia dla Jasienia!! Pozdrowienia z Włoch :)
OdpowiedzUsuńDzięki Włochacze! Fajnie, że tu zaglądasz, Monia :) Ja mam obecnie przeprawy z panią Squi...rrel :D ale może już niedługo zakończy się nasza przydługa współpraca. Mam nadzieję, że Ci tam dobrze, pozdrawiam ciepło i odezwij się, jak będziesz w PL!
OdpowiedzUsuń