sobota, 20 września 2014

Pali się!



Strażacy dostali wezwanie - pali się dom!

J: To na pewno ten adres?
M: Tak, to na pewno tu!

R: No ale przecież nic się tu nie pali...
J: To co robimy?

J: Szefie, to był fałszywy alarm.
R: Co robimy?

J: Ej, patrz, ten dom jednak płonie!

R: Skąd szefuncio wiedział, że będzie pożar?

J: Nie ma czasu na rozkminy, włączamy sikawkę.

J: Sikaj bardziej w lewo, Rafał!

J: Tylko nie bierz tych słów zbyt dosłownie.

R: O nie, gryzący dym rozprzestrzenia się coraz bardziej!

R: Czas założyć kask.

R: Ty nie zakladasz, strazaku Jasiu?
J: Nie po to śpię w wałkach, żeby sobie teraz zniszczyć fryzurę jakimś kaskiem!

R: Ok, pożar ugaszony!

J: Z domu zostały tylko zgliszcza.

R: Biedni mieszkańcy spłoniętego domu spędzą tę zimę w domu sąsiadów.

R: Ale gaśnicą chyba nie będę tego już polewać, no nie?

J: Co, gaśnica? Nie wiem, nie wiem, bo zajęty jestem przymierzaniem kasku...

R: W sumie całkiem mi w nim do twarzy...

M: Chłopaki strażaki, użyjcie gaśnicy, żeby się upewnić,
że nie zostaną żadne śla... tzn. płomienie!

R: Coś mi tu nie pasuje, szefunciu, przecież płomieni już dawno nie ma.

J: Chyba wiem, kto jest podpalaczem, Rafałku...

R: To dlatego wiedział, ze ten dom spłonie!

M: Przyznaję się! To ja podpaliłem ten dom,
ale zrobiłem to tylko dlatego, żebyście się chłopaki nie nudzili!
J: Wybaczamy Ci, bo rzeczywiście dzięki Tobie bawiliśmy się świetnie.
R: Ale Ty idziesz wytłumaczyć to wszystko pogorzelcom!
Rafałek obchodził trzecie urodziny. Z tej okazji jego rodzice urządzili wspaniałe przyjęcie (leitmotif - jak widać powyżej - to straż pożarna). Dzielni strażacy Rafał i Janek ratowali lalki z opresji, gasili prawdziwy pożar, pomagali biednym kotom zejść z drzewa i zjadali strażacki tort. Na zakończenie urodzin symbolicznie pożegnaliśmy się z dwoma latami Rafała - FILMIK TUTAJ - teraz jest on przecież dużym trzylatkiem, a już niedługo, bo za trzy tygodnie, Janek też dołączy do tego zacnego grona!

czwartek, 18 września 2014

N

Uwaga, smurfy, zbliża się niebezpieczeństwo...

... to zgaszona literka N!
Jankoski ma czasami swoje strachy na lachy. Po rynnach przyszedł czas na zgaszoną literkę N na sklepie. A było to tak:
Dawno, dawno temu, w niedzielę, Janek szedł z tatusiem polną (prawie) drogą w Nowym Sączu. Kreatywny tata, chcąc nawiązać pogawędkę, zwrócił uwagę syna na zepsuty baner świetlny: "Zobacz, Jasiu, literka N się nie świeci na Intermarche". Od pamiętnej niedzieli Janek nie przestaje o tym mówić, z przerażeniem w oczach patrzy w kierunku złowrogiej literki, za chiny ludowe nie chce przejść obok rzeczonego neonu no i ogólnie psychoza sponsorowana przez literkę N trwa.


Co? Literka N nie świeci?

A tu ludzie niczego nie świadomi bawią się w najlepsze.
W obliczu takiego kataklizmu?! Skandal!


Wrzesień, jesień, Jasień.


Park, kasztany, żołędzie.

Liście.

Grzybobranie z Prababcią.

Robienie zapasów na zimę.

Chłopcy chyba naprawdę uwierzyli, że są wiewiórkami.

Natomiast najbardziej podobna do wiewiórki (z racji oszczędnego uzębienia) Klarisa
nie brała udziału w tych harcach.

Jesień i Jasień to połączenie idealne!



Było cymbalistek wiele, ale takiej z pewnością nie było nigdy: Filmik.
Kjaja się chichja: Filmik.
Kjaja je: Filmik.
Kjaja tańczy: Filmik.
Niecenzuralne żarciki wakacyjne: Filmik.

środa, 17 września 2014

653798 zdjęć z wakacji, cz. I

Pierwsze spotkanie z piachem, który przez najbliższe 8 dni będzie mieszkańcem
każdego zakątka naszych plecaków, ubrań i części ciała.

Jej Obłość we własnej osobie martwi się,
że podczas serfowania może stracić tak skrupulatnie kumulowany tłuszczyk.

Jego Pracowitość natomiast podlewa plażę i nie martwi się absolutnie niczym.

W domku w Claouey.
Miednica z wodą, Jan, Goryl i jego deska - cóż chcieć więcej?

Jedzenia! Więcej jedzenia!

Omniom mniom, na bezrybiu i piach ryba.

Odpływ jest fajny, można ciaprać się w błotku i
chodzić wśród łódek zaparkowanych na środku zatoki!

Ale plastik mają tu kiepski w smaku.

Co innego ślimaczki!

Prawdziwy "przysmak" mamusi, huehuehue :)

Klaru, czas na obiad!

Gdzie, co, którędy? W te pędy!

Przyjmowanie posiłku nr 47289.

A po jedzeniu czas na zabawę.
Jako że plaża wyschła, należy ją znowu nieco nawodnić.

Uważacie, że mój konewkowy system irygacyjny jest mało efektywny?

Może i tak, ale za to jest efektowny!

Aleś im powiedział, Jaśku!
Aż im w pięty poszło!

Wracając jednak do jedynego sensu i sedna istnienia -
te ich łopaty są nie do przełknięcia!

Upolujcie coś dla waszej Buby!

Janek z tatą na łowach.

Krabik prosto z oceanu, panienka Klara reflektuje?

Nie martw się Klarciu, najsłynniejszy smakosz owoców morza
na pewno Ci go nie sprzątnie z talerza.

Dzień drugi, ocean, fale, słońce...

No dobra, ale gdzie jest jedzenie?

Superzałoga szykuje się do połowu.

A superheros Janek zjeżdża z wydmy by czem prędzej dostarczyć Klarusi
świeżo wyłowioną...

... rozgwiazdę.

Raj na ziemi.

Kolejny dzień, kolejne wyzwania.
Janek chce, żeby samolot zaparkował na Księżycu,
a Klara - jak to Klara - myśli tylko o jednym.

Księżyc we Francji mają podobny do tego naszego.


Oni się śmieją z moich pomysłów, zupełnie jak matka Gru.

A ja im jeszcze pokażę!
Jeszcze dostaną pocztówkę "Pozdrowienia z Księżyca, Janek".

Zwiedzanie Bordeaux.

Paniom Kluczewskim się podobało.

Panu Kluczewskiemu nieco mniej.

- Aaa, Jasiu, chodzi pewnie o to,
że uroki tego regionu będziesz mógł docenić w pełni dopiero za 15 lat!

- Chodzi Ci o słynną... architekturę Bordeaux, Klaro?

- Architekturę mogę podziwiać i doceniać już dziś...

... ale te wina! Takie czerwoniutkie!
Z tak okrągłym finiszem, wyraźnie wyczuwalną nutą piżma
i wspaniałym bukietem zapachowym dojrzałych aprykotów!