wtorek, 21 października 2014

Koniec świata!



Czy wyobrażaliście sobie kiedyś jak będzie wyglądał koniec świata?
Ten hałas, krzyki, totalne zniszczenie, jeden wielki chaos, potykacie się o przedmioty, ciągle was ktoś szarpie, a to za włosy, a to za nogi - tak, że nie macie możliwości się poruszyć. Słychać płacze, ale i złowieszczy chichot, nie ma ani skrawka ziemi, na którym można by się schować przed nawałnicą...
Na szczęście my jesteśmy już przygotowani na nadejście końca świata, albowiem mamy możliwość trenowania w podobnych, apokaliptycznych warunkach. Odpowiedzialni za wielokrotne symulacje Wielkiej Zagłady są oczywiście Jan Franciszek Kluczewski, Klara Anna Kluczewska i Tomasz Jan Wójciak. Kto nie mieszkał z Ich Trojgiem przez tydzień na 50 metrach kwadratowych, ten nie wie, o czym mowa. My przeżyliśmy atak Trzech Małych Misiów, więc nie groźne nam są żadne Apokalipsy!


Chłopaki, ten aparat chyba jeszcze nie został zniszczony, do ataku!

Tomaszu, plan destrukcji jest taki:
gdy ja będę wyrzucał do kosza klucze, telefony i portfele,
Klara będzie psuła radio, a Ty się zajmiesz przegryzaniem kabli.

I skąd ta radość na Waszych twarzach?
Wiemy, gdzie mieszkacie!

Mali Jeźdźcy Apokalipsy zostali wywiezieni w miejsce pustynne,
oddalone od skupisk ludzkich (czyli na Czubatkę na Pustyni Błędowskiej).

Być może tutaj również będą siać spustoszenie,
ale tam, gdzie jest pusto, jakoś łatwiej jest przynajmniej posprzątać.

Co by tu napsocić? Co zniszczyć? Co oślinić?

Możemy wyjeść cały piasek.
Mam doświadczenie w tej materii, zdobyte na stażu we Francji.

Klaro, drogi Jeźdźco, Twe prawdziwe imię to z pewnością Głód!

Mam smutne wrażenie, że tu nie ma co zepsuć...

Wiem! Udawajmy, że jesteśmy grzeczni.
Gdy tylko wrócimy do domu, zrzucimy maski i...

... zredefiniujemy pojęcie anihilizacji!

piątek, 17 października 2014

3

Czy wiesz, Tomaszu, co będziemy świętować?

Ja wiem...

... ale chyba sam jubilat nie wie!

Jasiu! Niespodzianka! Masz urodziny! Już trzecie!

Ale ten czas zaiwania!

Piękne prezenty z pewnością umilą mi
pogodzenie się z opanowującym mnie stetryczeniem.

Klara: - Jaśku, Ty jak zwykle filozoficznie i patetycznie...
Gdy Cię czas pogania, przodem puszczaj drania!

Może tort w kształcie Citroena osłodzi Ci
te smętne rozważania na temat przekraczania smugi cienia?

Całkiem możliwe!

Tort zasłodził nas tak bardzo,
że po zjedzeniu go musieliśmy natychmiast udać się na spacer...

... żeby przygotować miejsce w brzuchu na dalsze smakołyki!

A Janek, jak to Janek, udał się w ustronne miejsce...

... gdzie przy lampce szampana (Pikolo oczywiście)...

... w towarzystwie nowiutkiej Toyoty i kilku kamieni rozważa słowa Heraklita,
że przemijanie jest najważniejszą cechą bytu.

Mamusiu, czy ja też będę musiała sobie tak komplikować życie i wiecznie rozkminiać
jak dorosnę i będę już miała trzy lata?

Melduję posłusznie, że Tobie Klarciu to raczej nie grozi.
Już prędzej Cię zobaczymy na dyskotece albo w wesołym miasteczku.

Ciekawe jaki będzie Tomasz, gdy osiągnie sędziwy wiek trzech pełnych lat.

Myślę, że, jeśli tendencje się utrzymają,
Tomasz będzie chodził spać zaraz po dobranocce...
... będzie odkładał na półkę zabawki gdy tylko skończy się nimi bawić...
Będzie mówił dzień dobry wszystkim przechodniom i przepuszczał w drzwiach kobiety.

Każdy jest inny, każdy jest wspaniały w niepowtarzalny sposób
i to jest piękne!

Jasiowi przesyłamy tysiąc buziaków...

... i wyczekujemy z niecierpliwością chwili...
... gdy Tomek będzie tak duży jak Janek...

... albo chociaż jak Klara.

Niestety (lub stety) Janek cały czas będzie uciekał maluchom...

... ale niezrażone bobasy śpią i rosną...

... poznają świat...

... uczą się od starszych i mądrzejszych (sesese)...

i niedługo będą takie duże...
... jak nasz kochany trzylatek Janek!


wtorek, 14 października 2014

A było to tak...

Jak wszyscy zapewne doskonale pamiętają z poprzedniego wpisu (który pojawił się - o dziwo - nie miesiąc temu, tylko całkiem niedawno), Janko był ostatnio w szpitalu. Najpierw pojechaliśmy na tradycyjną już wizytę na Oddziale Immunologii, gdzie pobrano Jasiowi krew (wyników jeszcze nie ma) i zbadano fizykalnie. Osłuchiwanie dało szokujące rezultaty: szmer w sercu. Przyznam szczerze, że to rozpoznanie nie zrobiło na nas większego wrażenia - po TYM WSZYSTKIM nic nam nie groźne :) No ale do kardiologa iść trzeba było, więc zostaliśmy skierowani do przemiłego doktora, tym razem, dla odmiany, na Śląsk. Janek pojechał na bardziej szczegółowe badanie serca (które to już w jego życiu? Ho-ho) i szczęśliwie okazało się, że to szmery incydentalne (= niegroźne). Oczywiście chłopiec musi być pod nieustannym nadzorem, ścisłą obserwacją i chyba najlepiej jakby na stale miał do siebie przyczepione wszystkie holtery i pulsoksymetry świata, ale ogólna diagnoza brzmi: jest zdrów!
Dzień po wizycie w katowickiej Ligocie Janek z aniołami stróżami wybrali się znów do Prokocimia, tym razem na Oddział Ortopedii, gdzie wysiedzieli osiem jajek, zanudzili się na amen, ale w końcu po wielogodzinnym koczowaniu na korytarzu (o gęstości zaludnienia przekraczającej wszelkie normy BHP) zobaczyli się z panem doktorem, który obfotografował plecy Jaśka, po czym go po nich poklepał i stwierdził, że chłopak ma plecy na oko proste i nie robimy na razie z nimi nic. No i fajnie.
A teraz są u nas goście, więc jesteśmy bardzo szczęśliwi :)




Kolejnym znamiennym i w skutki brzemiennym wydarzeniem ostatnich dni jest pójście Jasia do przedszkola. Co prawda w dawce mało piorunującej (1 raz w tygodniu po półtorej godziny). Janek uwielbia swoje kangurowe przedszkole i z radością jeździ do swoich czterech koleżanek (szczególnie do koleżanki Róży), jednego kolegi i miłej pani przedszkolanki, której głowa aż kipi od pomysłów na świetną zabawę. Na poniższym zdjęciu można zobaczyć dzielnego przedszkolaka w plecaczku z jeżykiem (awwwww).




A na dworze niezmiennie najpiękniejsza pora roku w najcudowniejszej, słonecznej odsłonie.


piątek, 10 października 2014

Czerwono i złoto już w lesie! Bo jesień! Już jesień!

Komentarz Janka na widok swojego odbicia w lustrze:
"koniec świata!".

Klara włazi gdzie wzrok nie sięga.

Buba i Bobo jadą autem.

Bobo i Buba pracują.

Janku, po mam siedzieć z Tobą w szafie?

- Jak to - po co? To jest praca. Każda praca się opłaca.

Janek codziennie jeździ do pracy do szafy,
zabiera ze sobą pudełko z rodzynkami, 10 autek, misie, no i siostrę.

Pożeracz niewieścich serc grasuje w Wysowej Zdrój.

Tu czaruje i zabawia damy rozmową.

Córusia tatusia.

Córusia mamusi.

Jasień w szpitalu w Katowicach
(kardiologia, wyniki ok, więcej opiszę później, jeśli mi się uda).

Janek chodzi do przedszkola!!! Napiszę na ten temat więcej później - I hope!



Klara w zeszłą niedzielę zrobiła kilka samodzielnych kroczków. Niestety nie da się jej zmusić, żeby przeszła sama. Moje nieudane próby uchwycenia dwunożnej Kjajisy do zobaczenia tuuu: Dzieci chodzą.