Właśnie jestem "na gigancie". |
Zostawiłem dom daleko w tyle... |
... trochę będę tęsknił... |
... ale me dzikie serce nakazuje mi opuścić bezpieczne gniazdko... |
... i udać się na wyprawę stulecia. |
Na wszelki wypadek wziąłem ze sobą broń. |
Jest nią największy kamień, jaki udało mi się znaleźć. |
Moja waleczna natura ma nadzieję, że ktoś mnie zaatakuje i będę mógł użyć kamienia. |
Oczywiście do samoobrony. |
Jestem w kompletnej dziczy... |
... wokół mnie same egzotyczne pnącza... |
... i robaki (zapewne jadowite). |
Podoba mi się to samotne wędrowanie w nieznane... |
Chwila, chwila, słyszę czyjeś kroki... |
Kto to może być? W środku dzikiej łąki?! |
No tak. To mama. I w dodatku z aparatem. |
Nie pozwoli mi nawet porządnie uciec samemu z domu! |
Ale lokiiiiii :-) Cudo!
OdpowiedzUsuńCzy tylko mi się wydaje, czy Jasiu robi się coraz bardziej podobny do mamy, hm? :-)
:) Nie wiem czy się robi do mnie podobny, ale na pewno jest to najlepszy komplement, jaki mogę dostać ;)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie mini-Basia! :-)
OdpowiedzUsuńA mama już obroniona?