czwartek, 13 czerwca 2013

Na gigancie

Właśnie jestem "na gigancie".

Zostawiłem dom daleko w tyle...

... trochę będę tęsknił...

... ale me dzikie serce nakazuje mi opuścić bezpieczne gniazdko...

... i udać się na wyprawę stulecia.

Na wszelki wypadek wziąłem ze sobą broń.

Jest nią największy kamień, jaki udało mi się znaleźć.

Moja waleczna natura ma nadzieję, że ktoś mnie zaatakuje i będę mógł użyć kamienia.


Oczywiście do samoobrony.

Jestem w kompletnej dziczy...

... wokół mnie same egzotyczne pnącza...

 ... i robaki (zapewne jadowite).


Podoba mi się to samotne wędrowanie w nieznane...


Chwila, chwila, słyszę czyjeś kroki...

Kto to może być? W środku dzikiej łąki?!

No tak. To mama. I w dodatku z aparatem.

Nie pozwoli mi nawet porządnie uciec samemu z domu!

3 komentarze:

  1. Ale lokiiiiii :-) Cudo!
    Czy tylko mi się wydaje, czy Jasiu robi się coraz bardziej podobny do mamy, hm? :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. :) Nie wiem czy się robi do mnie podobny, ale na pewno jest to najlepszy komplement, jaki mogę dostać ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdecydowanie mini-Basia! :-)

    A mama już obroniona?

    OdpowiedzUsuń