Od kilku dni Janek jest jakiś inny. Często zachowuje się zupełnie jak nie on. Gdybym chciała najkrócej opisać to, co się z nim dzieje, wybrałabym słowo: NIE.
Janek przechodzi swój mały Sturm und Drang. W końcu skończył już dwa lata (korygowane skończy za równo 10 dni i wtedy już przestanie mu przysługiwać prawo do korekcji wieku, bo robi się to tylko przez pierwsze dwa lata życia wcześniaka ;)) i tzw.
bunt dwulatka jest czymś absolutnie na miejscu i normalnym (co nie znaczy łatwym).
Słowo NIE towarzyszy nam w rozmaitych sytuacjach, począwszy od porannego
NIE załozymy spodni, poprzez południowe
Jan NIE sce mięska, aż do wieczornego
NIE idzies spać. Sytuacje Jankowego sprzeciwu, wyrażonego w tak stanowczy i poważny sposób, bardzo często nas bawią, ale gdy się kumulują, zaczynają być nieco męczące (jak np. wczorajsze zbieranie z podłogi na talerz wyplutej przez Jasia pizzy - 50 minut płaczu, zawodzenia i powtarzania
Jan NIE podniesie ze strony Jasia i te same 50 minut nieugiętej postawy mamy -
Jan wypluł, Jan podniesie. Dla zainteresowanych finałem wojny: trochę podniósł Jaś, trochę mama, a resztę żółty klocek, za co dostał pochwałę.
Uff! Jak z nastolatkiem! A to dopiero poczatek!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz