wtorek, 7 stycznia 2014

Grudzień w skrócie



Joł, joł joł!
W rapowym stylu witamy Was po dlugiej przerwie!
Mamy nadzieję, że część z Was się z nami trochę rozerwie.

Mój brat, ja oraz te koale
nie będziemy w Nowym Roku zanudzać Was wcale!

Szykujcie się zatem na dużo zabawy,
a jeśli ktoś z Was szczegółów ciekawy...

Niech na bieżąco śledzi tego bloga...
Inaczej kara Was czeka sroga!

I rok Wam uplynie na płaczu i krzyku
podczas gdy tu będzie zabaw bez liku.

Ok, coraz bardziej częstochowskie te moje rymy...

... przynudzam tak, że zaraz sama zasnę!

Żeby nieco odświeżyć atmosferę
 opiszę Wam teraz w skrócie, co działo się u nas w grudniu.

Jasiek, nie zasypiaj, czas na reminescencje.

Zacznę od wytłumaczenia dlaczego nie pojawiły się żadne wpisy okolicznościowe -
otóż szansę na spędzanie czasu przed komputerem mieli tylko nieliczni..


Chodzenie po internetach było ostanią rzeczą, na którą nasza mama miała czas.

Przed Świętami mieliśmy duuużo spraw na głowie.

Dokonała się wielka zmiana w moim niespełna miesięcznym żywocie -
przeprowadziliśmy się!

Co?? Gdzie ja jestem?!
Najpierw z brzucha na świat, potem z Domaniewic do Olkusza - dość tych transferów!

Poczekaj, Klaro, te przeprowadzki to nie koniec zmian!

Jasiu, miałeś rację, znowu jesteśmy gdzie indziej!
Tym razem w Nowym Sączu.

Jaki ten świat duży, są na nim aż trzy miejscowości i aż trzy domy!

Oj, Klaro o bardzo małym rozumku, musisz się jeszcze wiele nauczyć...

Ale nie martw się, ja Ci w tym pomogę.


Nauczę Cię kolorów i kształtów i mnóstwa innych, przydatnych rzeczy, np...

... jak małym nakładem sił pozyskać z zaufanych źródeł jajka niespodzianki.


A teraz zmieniamy ton na nieco bardziej uroczysty.

Fajna ta Wigilia, nie przeczę, ale jednak spanie wygrywa.

Nasz mały prezent pod choinką :)

Prezent? Wolę, żebyście mnie nazywali...

... najpieknieszą gwiazdką!

Po Świętach w Nowym Sączu...

...  przyszedł czas na Święta w Domaniewicach
(ta zmiana stref klimatycznych prawie nas wykończyła - całe Święta przechorowaliśmy!)

Na szczęście nasze chorowanie nie trwało długo...

... i moglismy się radować w rodzinnym gronie (i eleganckiej konfekcji).

Jasiu, nie biegaj tak, bo sobie zemniesz golfik!

Klaro, są ważniejsze rzeczy niż bankiety w uroczystym anturażu,
np. pingpong...

albo ciasteczka od babci, które spałaszowaliśmy...


... już w Olkuszu.

Janek bardzo dba o dobre samopoczucie siostry...

włącza jej bujaczek...


a specjalnie dla mamy ustawia "moją ulubioną" melodyjkę.

Oczywiście zabawianie dzidziusia nie jest priorytetem w Jasia świecie.


W konkurencji z ciastkami Klara nie ma szans.

Żartowałem, nie mazgaj się!


Byliśmy też na koncercie the Knife :)


Mimo że był to koncert na dvd, a nie live, tacie udzieliło się koncertowe szaleństwo.


Nie tylko tacie.


A tu Janek-górnik-laryngolog.
Na dobre zakończenie tej chaotycznie eklektycznej, grudniowej relacji z życia Janka i Klary.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz