piątek, 23 marca 2012

Chwile grozy vs. chwile radości

W zeszły czwartek byliśmy w szpitalu na kontroli. Jaś miał badaną krew (wyniki o.k.), dno oka (wyniki o.k.), poziom immunoglobulin (wyniki o.k. i nie trzeba było dotaczać) oraz usg głowy (wyniki nie o.k.). Pomijając fakt, że lekarki w Prokocimiu były skrajnie niemiłe (nie mówię o naszych kochanych paniach immunolożkach), to warto wspomnieć, że dziecko niby neutropeniczne i z niedoborami odporności jest w szpitalu sadzane w jednym pokoiku z kichającymi dziećmi, które nie rozumieją (nie ich wina), ani ich rodzice nie rozumieją (ich wina), że Jasia głaskać i całować nie powinny. Mimo moich usilnych próśb, żeby nie dotykały maluszka, one i tak podchodziły i swymi łapkami pełnymi zasmarkanych chusteczek gładziły Jasia po rękach. Wrrr. Ale żeby to były nasze jedyne problemy... Okazało się, że Jaś ma poszerzone komory mózgowe z cechami wodogłowia. Gdy to usłyszałam, to zrobiło mi się strasznie gorąco. Gdy powoli wychodzimy na prostą z odpornością, spotyka nas taki cios! Dostaliśmy skierowanie do poradni neurochirurgicznej i na tomografię komputerową. Byliśmy tak podłamani kolejnym ciężarem, który spada na nasze maleństwo, że zdecydowaliśmy zmniejszyć zakres izolacji Jasia i pojechaliśmy ze szpitala prosto do dziadków Jasia. I to był strzał w dziesiątkę! Jaś przez tydzień pobytu z dziadkami rozwinął się bardziej niż przez miesiąc w odosobnieniu. W ogóle się nie bał, od razu zaczął się do nich uśmiechać i, co najważniejsze, zaczął dźwigać swą wielką głowę!!! Co prawda jeszcze nie w sposób bezproblemowy, ale ruszyła maszyna po szynach ospale! Nadal się chwieje, ale poczynił niebywałe postępy. Bez problemu podnosi obie rączki do góry, łapie się za stopy i... rosną mu dwie dolne jedynki. Poza tym byliśmy na pierwszym w życiu spacerku dłuższym niż z samochodu do szpitala. Jaś niczym rasowy wilkołak był zszokowany promieniami słońca (w krakowskim mieszkaniu nie świeci ono bezpośrednio do środka w żadnym momencie dnia).
Wracając do wodogłowia - zdążyłam już wypytać dra Google i naczytać się na temat wszelkich zastawek, operacji i odciągania płynu mózgowo-rdzeniowego, po czym pojechaliśmy do neurochirurga i okazało się, że Jaś wodogłowia nie ma! Być może zwiększenie ilości płynu w głowie jest w Jasia przypadku zupełnie fizjologiczne i prawidłowe. Dopóki nie ma ciśnienia w głowie, dopóty jest wszystko ok. Mamy mierzyć Jasiowi obwód głowy i przyjść na kontrolę za sześć tygodni. Ufffffff! Tak nam ulżyło!







Jaś trzyma głowę level I

Jaś trzyma głowę level II

Jaś trzyma głowę level III, odwracając tym spektakularnym czynem uwagę Czytelników od wątpliwej urody stylizacji swej matki.

Zasłużony odpoczynek  "John in a johnish little heaven".

4 komentarze:

  1. Stylizacja Mamy Jasia ze zdjecia nr.3 wcale nie jest zla, styl casual, kolory ziemi, modne w sezonie zima 2011/2012, nie mowiac o zdjeciu nr.1, na ktorym widzimy sweterek w kolorach wiosny 2012 (hit sezonu) oraz intrygujaca koszulke z napisem (?). Perfect!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na koszulce jest bohater poleconych nam przez Ciebie Scrubsów, Janitor :) kiedyś się przedstawił jako dr Jan Itor. Stylizowałam się cały poranek, więc bardzo mi miło, że doceniasz me starania!

      Usuń
  2. Ahhh, The Jan-itor...
    "Janitor: How you doing?
    J.D.: Did you just climb down an elevator shaft to torment me?
    Janitor: Well, sometimes in life you gotta do what you gotta do."
    ;)

    OdpowiedzUsuń