Jak ten czas leci! Jaśko ma już ponad 7 miesięcy. Jak dużo się przez ten czas wydarzyło i zmieniło...
Jaś przytył sześć kilo, urósł dwadzieścia trzy centymetry, przeszedł żółtaczkę, trzy posocznice gronkowcowe, zapalenie płuc, zdiagnozowano u niego (na szczęście mylnie) niedokrwistość, neutropenię, leukopenię, opóźnienie psycho-motoryczne, wodogłowie oraz (na 95%) defekt immunologiczny IRAK-4 lub MyD88, co miało być równoznaczne z potrzebą szybkiego przeszczepu szpiku kostnego. Miał trzy razy dotaczany koncentrat krwinek czerwonych. Przeprowadzano u niego kilkadziesiąt razy badanie USG wszystkich możliwych organów oraz około dziesięć razy badanie RTG. Miał również wykonaną biopsję szpiku kostnego, rezonans magnetyczny, badanie dna oka, echo serca i otoemisję. Pod koniec pobytu w szpitalu Jasiowe żyły były w opłakanym stanie od wenflonów i zastosowano u niego wkłucie centralne.
Wszystkie problemy zdrowotne Jasia wzięły się z faktu, że urodził się przedwcześnie (w trzydziestym piatym tygodniu ciąży). Nie znamy przyczyny dla której Jaś tak spieszył się na świat (choć chodzą słuchy, że po prostu nie mógł się doczekać, kiedy zobaczy swą wspaniałą matkę ;)). Przez to, że był wcześniaczkiem, został w szpitalu podłączony wenflonem do kroplówki z elektrolitami. Spędził dwa tygodnie w inkubatorze, a cztery dni po wyjściu ze szpitala odkryliśmy, że z Jasiem coś jest nie tak - był bardzo słaby i nie chciał kilka godzin jeść. Gdy próbowałam go nakarmić na siłę, Jaś się zakrzsztusił i miał bezdech. Cały zsiniał i w bardzo ciężkim stanie został przewieziony z powrotem do szpitala, gdzie na jego rączce odnaleziono strupek po wbiciu igły. Po kilku dniach czekania na wyniki posiewu okazało się, że jego krew jest zakażona gronkowcem złocistym MRSA. Resztę tej dramatycznej historii napiszę innym razem, a dziś pokażę Wam małe porównanie - Jaś z jednego z tych czterech dni, które spędził w domu po wyjściu ze szpitala, a przed chorobami, oraz Jaś sprzed kilku dni. Znajdźcie różnice :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz