wtorek, 28 sierpnia 2012

Mało nas, mało nas...

"Mało nas, mało nas
do pieczenia chleba
Tylko nam, tylko nam
ciebie tu potrzeba"

Mam wrażenie, że to ulubiona piosenka Jasiowych problemów ze zdrowiem. Ciągle czują, że jest ich zbyt mało i zapraszają kolejne choróbska.
Wczoraj Jaś stracił przytomność. Na ok. 1 minutę. Byliśmy na spacerze, gdy nagle zauważyłam, że Jaś wisi na szelkach, głowa opadła mu do przodu, a rączki zwisały. Zaczęłam do niego krzyczeć, dotykać go po policzkach, ale nie reagował. Na szczęście nie zsiniał i zauważyłam, że oddycha, co prawda bardzo słabo, ale i tak poczułam wielką ulgę. Zmieniłam mu pozycję w wózku na leżącą i pobiegłam do domu, wyjęłam go z wózka i wtedy Jaś zaczął powoli dochodzić do siebie, ale był bardzo dziwny, nie płakał ani się nie bał jak krzyczałam do babci, że coś jest nie tak i że musimy z nim jechać do lekarza. W samochodzie był nadal bardzo słabiutki, ale po kilku minutach odzyskał siły i zaczął się rozglądać. Lekarka rodzinna skierowała nas do szpitala, gdzie położyli nas na oddział na obserwację. Lekarz dyżurny wykrył u Jasia zaczerwienione gardło. Powiedział, że czasem (bardzo bardzo rzadko) dzieci mdleją przy infekcji, jednak z wyników badania krwi wiemy, że to słaba infekcja, bo wszystkie parametry ma wzorcowe, CRP i OB niepodwyższone. Najprawdopodobniej przyczyna omdlenia ma naturę neurologiczną, być może epileptyczną.
Wypisaliśmy się ze szpitala na własne żądanie, bo chcieli Jasia "leczyć" lekami homeopatycznymi i probiotykiem, co jest nieco śmieszne, bo taka terapia jest nieskuteczna, a przecież wiadomo jak niebezpieczne jest przebywanie w szpitalu, jak łatwo można tam się zarazić jakimś paskudztwem. Jutro zadzwonię do Prokocimia z pytaniem co dalej, bo musimy pewnie iść n wizytę do neurologa. A 30 września logujemy się na oddziale Ortopedii, bo nazajutrz (tj. 1.10) Jan będzie miał wykonywaną scyntygrafię kości. Będzie do tego zabiegu usypiany, a badanie ma na celu wykrycie czy wokół zniszczonych kręgów Th3, 4 i 5 Jaś ma stan zapalny czy pozapalny czy coś innego, bo na rezonansie coś wyszło, ale nie wiadomo co to jest.
No.
Panie pielęgniarki w szpitalu w Olkuszu były przekochane i cieszyły się, że widzą tak dużego i względnie zdrowego Jasia. Miło było je znowu zobaczyć. Jasia przypadek jest znany chyba na cały szpital, bo nawet nieznajome pielęgniarki mówiły nam, że znają Jasia z opowieści.

Musimy się chyba pogodzić z faktem, że Jasiek może nam wykręcać takie numery, że ma prawo do różnych chorób po tym, co przeszedł. Był tak blisko śmierci. Musimy zaakceptować to, że Jaś nie jest bezproblemowym, zdrowym dzieckiem i nauczyć się żyć z ciągłym strachem o niego, nieustannym sprawdzaniem jego stanu, wyczekiwaniem niepokojących objawów, interpretowaniem każdych zmian w zachowaniu jako niebezpiecznych dla zdrowia.
Dzisiaj, gdy wracaliśmy ze szpitala, dwa razy się zatrzymywałam, żeby sprawdzić czy Jaś nie zemdlał, a on, biedaczek, po prostu próbował zasnąć.
Nie pozostaje mi nic innego, jak śpiewać do każdej nowej choroby:

"Dużo was, dużo was
do pieczenia chleba
Więc już nam, więc już nam
ciebie tu nie trzeba"

Sorry za te ckliwe zachody słońca :)

Dwa dni temu niebo było właśnie takie i mój aparacik nie mógł tego nie uwiecznić!

Ale Was nastraszyłem, co?? :D



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz