|
Powiem wprost: nie lubię placu zabaw. |
|
Mogę ewentualnie postać i popatrzeć jak inne dzieci robią z siebie małpki, ale nie mam zamiaru zachowywać się podobnie. |
|
W ogóle mnie nie bawi to całe zjeżdżanie, huśtanie... |
|
Chociaż taka huśtawka może się przydać... |
|
... np. gdy "boli mnie but" i trzeba sprawdzić, co do niego wpadło. |
|
Ooo, trawa! Jak bardzo mnie uwierała! W końcu jestem Lordem Jasiem na źdźble trawy. |
|
Moja wrażliwość nie przeszkadza mi być jednocześnie bardzo męskim. |
|
Gdy robimy ognisko, jestem pierwszy do zbierania patyków. |
|
O.k., ognisko rozpalone, co jeszcze mogę dla Was zrobić? |
Na chwilę przerywam fotorelację z ogniska, aby zachować na łamach bloga śmieszne Jasiowe powiedzonka. Spieszę donieść, że wczoraj legł jeden z ostatnich bastionów dzidziusiowej słodkomowy - Janek już nie mówi na
czerwony -
cieńdziony. I oczywiście bardzo się z siebie smieje, że mógł kiedykolwiek wpaść na tak kuriozalny pomysł, aby mówić
cieńdziony. Nadal jednak mówi na
choinkę -
chochinka, a na
balkon -
walkon. Potrafi poprawnie wypowiedzieć słowo
lokomotywa, czym zyskuje mój dozgonny podziw (ja pewnie to wymawiałam poprawnie dopiero w wieku 5 lat).
Gdy zabroni się Jasiowi coś zrobić (np. jeść plasteliny albo wpaść do fontanny), czasem zaczyna płakać i mówi przez łzy:
to nie dla dzieci, to nie dla chłopców.
Janek bardzo rzadko zwraca się do mnie
mamo. Używa zwrotów
mama Basia i
tata Maciek, jakby pochodził z patchworkowej rodziny, w której imion używa się do rozróżnienia, o którą mamę i którego tatę chodzi (np. mama Basia to trzecia żona taty, a tata Maciek to obecny, szósty już, mąż mamy).
Wiadomość specjalnie dla ojca chrzestnego: Janek ma swojego pierwszego
bogus frienda! Wymyślił fikcyjnego przyjaciela, który nazywa się Dodik-Włodik. Losy Dodika-Włodika nie są nam bliżej znane oprócz faktu, że porusza się on koleją (Janek bowiem śpiewa:
Jedzie pociąg z wagonami, Dodik-Włodik jedzie z nami).
A gdy jakieś słowo szczególnie się Jasiowi spodoba/ nie spodoba, wtedy mówi o tym po sto razy. Kiedyś, gdy Janek mocno płakał ze zmęczenia (przed drzemką), tata powiedział do niego
ty płaczku. Potem musieliśmy naprawdę wieeeeeeelokrotnie słuchać Jasia zażaleń (cyt.:
tata Maciek powiedział Janowi ty płaczku x 100000). Tak było też z wyrażeniem
szukałeś i znalazłeś, albo z
volvikiem Babci Isi.
A poniżej garść filmów. PIerwszy to filmik z ogniska, a reszta to filmiki z czasów, kiedy Jan był mały (czyli sprzed miesiąca):
OGNISKOAcha! Byłabym zapomniała! Janek nigdy nie używał słów
tak/ nie. Zamiast
tak powtarzał dany wyraz (np. chcesz kakao? Chcesz). Zamiast
nie używał rozbudowanej frazy
nie to nie. Na końcu poniższego filmiku dowód. Brzmi to zazwyczaj komicznie.
MAŁY TOT/ NIE TO NIEKARLIK I KATASTROFAMAŁO NAS/ MJEKOO CZYM?AUTOMANIAK
|
Nie wszystkie zdjęcia się udają... |
|
... podobnie jest z kiełbaskami :) |
|
Na szczęście jedna rzecz udaje mi się każdorazowo... |
|
Potrafię sam wejść na krzesło. |
|
Na szczęście Babcia uwieczniła cały proces wsiadania na krzesło na zdjęciach... |
|
... więc niedowiarki mogą przekonać się na własne oczy... |
|
... że jestem tak sprawny i giętki, że pewnie dołączę niedługo do jakiejś cyrkowej trupy. |
|
A teraz dziękuję Babci za tę stopklatkową fotorelację... |
|
... jednocześnie prosząc... |
|
... aby wstrzymała się z fotografowaniem procesu zchodzenia z krzesła. |
|
Potrzebuję jeszcze paru treningów! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz