środa, 11 września 2013

Pomysłowy Janomir

Co słychać u Jasia? Wszystko bdb. Rośnie jak na drożdżach, rozwija się jak szalony, śpiewa, recytuje i coraz częściej nas zadziwia swoimi pomysłami.

Zaczęło się od piosenki "Mam chusteczkę haftowaną". Zawiera ona fragment o dość... hmm.. kontrowersyjnej treści, który brzmi następująco:
Nie, nie, nie moje kochanie,
bo mnie mama bije za całowanie
.
Janek zrobił mały cover i zmiksował tę piosenkę z fragmentem z "Pana Jana":
Nie, nie, nie moje kochanie,
bo mnie mama bije ---- bim bam bom, bim bam bom.

Myślę, że to bardzo trafny zabieg - w końcu pomysł mamy bijącej dziecko jest zupełnie surrealistyczny! Mama może ewentualnie bić jak dzwon, o żadnej przemocy nie może być mowy! Swoją drogą agresywna matka niebezpiecznie często przewija się w utworach dla dzieci (np. w wierszu o kotku:
przyszła mama, kotka zbiła, a skorupki wyrzuciła,
przyszedł tata, kotka schował a mamusię pocałował
 - czego to uczy dziecko? Tego, że mama jest gorsza niż smok, sowa, ciemność i zastrzyk razem wzięte ;)).

Inny przykład zaskakującego rozumowania Jasia: rozmawialiśmy o wieku. Uczyłam go, że ma dwa lata (tak na zapas, żeby go w październiku nie musieć przestawiać z roku na dwa), że ja mam dwadzieścia siedem, co pewnie go przeraziło (jak można mieć aż tyle lat i nadal żyć? Przecież siedem to już strasznie dużo!).
Po jakimś czasie, dla przypomnienia, zapytałam Jasia ile ma lat. Odpowiedział: Mam dwa latka. A że akurat zajęci byliśmy rysowaniem, Janek dodał: narysować latko. Naprawdę nalegał. Bądź tu mądry i narysuj latko. Jeśli komuś się uda, poprosimy o skan!

Kolejna historyjka: kolacja. Janek pałaszuje kuskus. Po kolacji, już w piżamach, Jaś stwierdził, że kaszka od kozy była smakowita. Chwila konsternacji, piłeczka skacze po główce jak TUTAJ... i eureka! No tak. Kasza kózkóz.


Błogie chwile spędzone na hamaku...

... i nie mniej błogie w Prokocimiu!

Takie wizyty w szpitalu to ja rozumiem:

dwie godziny szalonej zabawy na zjeźdżalni...

a potem wizyta kontrolna u ortopedy i diagnoza:
plecy wyglądają zupełnie zdrowo, nie trzeba nawet robić RTG.
Zero badania, zero dotykania. Tylko parę chwil spędzonych topless przy obcym facecie - da się przeżyć.
.
A fragment szaleństwa na szpitalnym korytarzu można obejrzeć TUTAJ. I kto by pomyślał, że kiedyś będziemy się tak dobrze bawić w tym miejscu? Tyle razy przechodziliśmy tym korytarzem ze łzami w oczach, a teraz - sama radość!

4 komentarze:

  1. ja na tamtym korytarzu nigdy nie płakałem... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam na myśli siebie i Jasia, niekoniecznie Ciebie :P czytanie ze zrozumieniem leży, Nowej Matury by pan nie zdał!

      Usuń
  2. Miło to słyszeć. Bardzo się cieszymy:))))))))))))))))
    Stara Miłosna pozdrawia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nam też miło słyszeć, że Stara Miłosna tu nadal zagląda! :):):)

      Usuń